My personal paradise - czyli polowanie na zorzę polarną w Tromsø w Norwegii

Norwegia - kraina fiordów, trolli, białych nocy latem i tańczącej na niebie zorzy polarnej zimą. Raj na ziemi dla miłośników natury i pięknych widoków, a jako drugi po Islandii, najsłabiej zaludniony kraj w Europie, może być również idealnym miejscem na ucieczkę od codzienności i wyciszenie się.

Odkąd sięgam pamięcią Skandynawia zawsze była moim największym marzeniem podróżniczym. Śniłam o niej, planowałam dalekie podróże, miałam przygotowaną listę tego co chcę zobaczyć, doświadczyć. I gdy pod koniec ubiegłego roku napisał do mnie dawno nie słyszany i nie widziany kolega z pytaniem, czy mam ochotę dołączyć do niego, w polowaniu na zorzę polarną, bo właśnie kupił bilet na samolot do Tromsø, na daleką północ - nie zastanawiałam się ani chwilę i od od razu wiedziałam - lecę!

Wyczekiwanie na tę podróż trwało wieczność, a dokładniej niecałe dwa miesiące, ale jak się czeka na coś, o czym marzyło się całe życie, to każda minuta niesamowicie się dłuży. Jednak nadszedł w końcu ten dzień. Wieczorem, 16 stycznia wylecieliśy z Warszawy, z lotniska Chopina do Oslo, na lotnisko Gardermoen. Dodam tylko, że to był mój pierwszy w życiu lot samolotem, więc emocje były podwójne. Lot do Tromsø mieliśmy dopiero rano, więc noc spędziliśmy na lotnisku, na próbach zaśnięcia choć na chwilę. A później już szybka odprawa i nadszedł ten moment, gdy lecieliśmy nad przepięknymi górami, z różowym niebem w tle (bo jeszcze wtedy słońce po wschodzie nie wyłaniało się zza horyzontu) i widokiem zapierającym dech w piersiach. Żałuję jedynie, że podczas tego lotu nie mogłam siedzieć przy oknie i nie mam żadnego zdjęcia "z góry".

Koszt lotu liniami Norwegian: 810 zł w dwie strony (w tym z góry opłacony bagaż rejestrowany).
Tromsø - brama Arktyki

Widoki jakie zastaliśmy po wylądowaniu już w Tromsø przeszły moje najśmielsze oczekiwania. To piękne miasto położone na wyspie Tromsøya, za kołem podbiegunowym jest stolicą regionu Troms, a jednocześnie największym miastem w północnej Norwegii. Po wyjściu z lotniska Langnes Lufthaven spodziewałam się przenikliwego zimna, silnego wiatru i generalnie niemalże natychmiastowego zamarznięcia. Okazało się jednak, że pomimo położenia za kołem polarnym, w Tromsø klimat nie jest aż tak surowy. Przez cały pobyt było pogodnie, temperatura w ciągu dnia utrzymywała się na poziomie -5°C, a w nocy spadała do maksymalnie - 10°C.

Po zameldowaniu się w hotelu Home Sleep byłam już tak wyczerpana, że od razu padłam na łóżko i obudziłam się dopiero wieczorem. Ponieważ w pierwszych dniach naszego wyjazdu panowały jeszcze noce polarne i słońca nie było widać wcale, w ciągu dnia wydawało się, że ciagle jest późne popołudnie, więc szybko straciłam poczucie czasu. Pierwszej nocy nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, chociaż głównym celem wyjazdu była zorza polarna. Dlatego nie do opisania słowami było moje zaskoczenie i ogromna radość jaką poczułam, gdy okazało się, że zorza pojawiła się na niebie już tej pierwszej nocy!

Koszt noclegu (6 dni): 5 370 NOK - łącznie za 2 osoby.
Pierwsza zorza polarna obserwowana z hotelu Home Sleep
Pierwsza zorza polarna obserwowana z hotelu Home Sleep
Nie była wprawdzie tak spektakularna jak na filmach z Youtube, ale sam fakt, że się pojawiła tchnął we mnie ogromny entuzjazm i tylko zaostrzył apetyt na więcej.

Tej nocy jedynym kolorem dostrzegalnym w zorzy był zielony. Jednak zorze polarne mogą przybierać różne barwy, w zależności od rodzaju gazu, który akurat przeważa w górnych warstwach atmosfery. Tlen odpowiada za zielone i czerwone barwy, czyli te najczęściej występujące, azot za purpurę, bordo, a nawet żółte kolory, natomiast wodór i hel za niebieskie i fioletowe barwy.

Miałam szczęście mogąc obserwować to piękne zjawisko już pierwszej nocy (i był to dopiero delikatny wstęp do prawdziwego show na niebie kilka nocy później, ale o tym w dalszej części wpisu), bo do zobaczenia zorzy polarnej potrzeba go jednak sporo. Sezon na zorze jest dość długi - zaczyna się z końcem października, a kończy z początkiem kwietnia, jednak ich pojawienie się uzależnione jest od jednej, bardzo istotnej rzeczy - aktywności Słońca i burz magnetycznych, które na nim występują. Z powierzchni Słońca wyrzucane są wówczas ogromne ilości naładowanych cząstek o wysokiej energii tworzących wiatr słoneczny. Gdy ten dotrze do ziemskiego pola magnetycznego, elektrony w nim zawarte poruszają się ruchem spiralnym i docierają do biegunów magnetycznych. Tam zderzają się z cząsteczkami gazu wzbudzając je. Energia powstała w tym zjawisku wypromieniowywana jest w postaci kwantów światła, o barwie zależnej od rodzaju danego gazu.

Następnego dnia udaliśmy się na zwiedzanie okolicy. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy Tromsø Museum, będące najstarszą instytucją naukową w północnej Norwegii. Założone zostało w 1872 roku, a włączone do Uniwersytetu w Tromsø w 1976 roku. W tym niewielkim muzeum znajduje się kilka wystaw tematycznych z zakresu: botaniki, geologii, zoologii, archeologii oraz historii kultury norweskiej, ze szczególnym naciskiem na kulturę miejscowej ludności. Z tego co pamiętam wszystkie opisy są nie tylko w języku norweskim, ale również w angielskim. Warto odwiedzić to miejsce, pomimo, że jest dość małe.

Bilet wstępu (dorośli): 50 NOK
Tromsø Museum
Po kilku kwadransach w muzeum wybraliśmy się na spacer po okolicy. Tym, co mnie niesamowicie zachwyca w krajobrazie Tromsø są góry, otaczające miasto z każdej strony. I urocze, kolorowe drewniane domki, głównie jednorodzinne, tak charakterystyczne dla Skandynawii. Co ciekawe dominowały domki w kolorach białych, czerwonych i żółtych.

Tradycyjne norweskie domki malowane były właśnie w tych trzech barwach. Kolor wyznaczał status finansowy danej rodziny oraz jej sytuację zawodową.
Czerwień była najtańsza w produkcji, powstawała z wymieszania ochry z olejem rybnym, roślinnym lub zwierzęcym. W rezultacie wiele budynków na obszarach rybackich lub terenach rolniczych, gdzie zarobki były niższe niż średnia krajowa, było malowanych w tym właśnie kolorze. Żółta farba była nieco droższa niż czerwona, ale również była produkowana z wymieszania ochry z olejem rybnym. Najdroższym i przez to najbardziej luksusowym kolorem była biel, do produkcji której, potrzebny był cynk mineralny. Jeśli więc ktoś chciał pokazać, że należy do bogatej części społeczeństwa, malował swój dom w białym kolorze.
Obecnie barwy budynków nie wyznaczają już statusu społecznego, a Norwegowie malują swoje domki według własnych upodobań - dlatego też w norweskim krajobrazie można zobaczyć domy również w innych kolorach - niebieskich czy zielonych.
Tromsø - typowe drewniane norweskie domki
Tromsø - kolorowe norweskie domki
Trzeciego dnia postanowiliśmy wybrać się na zwiedzanie centrum Tromsø. Tutaj również dominują drewniane domy, z których większość pochodzi z XIX wieku. Podczas II wojny światowej miasto szczęśliwie uniknęło zniszczeń i dzięki temu zachowało swój tradycyjny układ. Tromsø, które nazywane jest "bramą Arktyki" zyskało sławę w okresie wypraw polarnych, a obecnie stanowi centrum kulturalno-naukowe północnej części kraju. Mnóstwo atrakcji znajduje się właśnie w tej części miasta.
Tromsø - centrum miasta
Tromsø - centrum miasta
Tromsø - centrum miasta, widok na górę Storsteinen
Jedną z takich atrakcji jest Polarmuseet Tromsø Museum (Muzeum Polarne), które tworzą wystawy dotyczące badań i odkryć polarnych. Sam budynek, w którym mieści się muzeum jest odrestaurowanym składem celnym, stojącym pośród drewnianych domów. Wśród wszystkich opisów najczęściej pojawia się nazwisko największego norweskiego podróżnika, którym był Roald Amundsen. Dowiedzieliśmy się m.in., że był on pierwszym zdobywcą bieguna południowego, czy że wspólnie z dwoma innymi pilotami dokonał pionierskiego przelotu nad biegunem północnym na sterowcu, nazwanym przez niego "Norge". Innym tematem prezentowanym w muzeum są wyprawy myśliwskie w tej części Norwegii. Realia życia można poznać wchodząc do zaaranżowanej chaty myśliwskiej. Wszystkie opisy są przetłumaczone na język angielski, a w recepcji również udostępniany jest przewodnik po całym muzeum.

Bilet wstępu (dorośli): 50 NOK
Polarmuseet Tromsø Museum
Polarmuseet Tromsø Museum
Polarmuseet Tromsø Museum
Po wyjściu z muzeum skierowaliśmy się w stronę mostu Tromsøbrua łączącego wyspę ze stałym lądem. Gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie mogliśmy podziwiać wspaniałą arktyczną katedrę Ishavskatedralen. Budynek, będący jednym z symboli Tromsø i najbardziej rozpoznawalnym punktem miasta, został zaprojektowany w 1964 roku, a formą nawiązuje do spiętrzonych płyt lodowych. Nie wchodziliśmy do środka katedry, więc tak na prawdę nie wiem jak wygląda jej wnętrze, jednak w przewodnikach można wyczytać, że znajdujący się tam ogromny witraż przywodzi na myśl smugi zorzy polarnej.
Widok na nabrzeże z mostu Tromsøbrua
Arktyczna katedra Ishavskatedralen
Tego wieczora zorzy nie zaobserwowaliśmy, jednak prognozy na kolejne noce były bardzo optymistyczne, więc postanowiliśmy, że następny dzień poświęcimy na znalezienie najlepszego miejsca do fotografowania tego wspaniałego zjawiska, gdyby zechciało zrobić nam przyjemność i się pojawić.

Po raz kolejny przespacerowaliśmy się po mieście, przeszliśmy przez most Tromsøbrua i skierowaliśmy się w kierunku kolejnej atrakcji tego miasta - kolejki linowej Fjellheisen. Wagoniki liczą już sobie przeszło 50 lat, a mimo to nadal są użytkowane. Fjellheisen została otwarta 22 lutego 1961 roku, zaledwie kilka miesięcy po otwarciu mostu Tromsøbrua.
Wjeżdżając na górę Storsteinen (na zboczu Fløya) o wysokości 421 metrów nad poziomem morza, mogliśmy podziwiać wspaniałą panoramę Tromsø. Czas przejazdu kolejką to około 4 minuty. Z górnej stacji jest wyjście do punktu widokowego, z którego roztacza się przepiękny widok na miasto, otaczające je góry i rzeki, okoliczne wyspy i fiordy. Stąd również można rozpocząć wędrówkę w góry, wspiąć się na szczyt Tromsdalstinden (1238 m n.p.m.) lub przejść malowniczą doliną rzeki Tromsdalselva.

Wjeżdżając na Storsteinen spodziewałam się, że na tej wysokości, wiatr bardzo mocno da się nam we znaki, więc moje zdziwienie było ogromne, gdy okazało się, że na górze panował spokój i kompletna cisza. A widok zapierał dech w piersiach.

Koszt przejazdu kolejką w obie strony (dorośli): 140 NOK
Nocna panorama Tromsø z góry Storsteinen
Nocna panorama Tromsø z góry Storsteinen
Na koniec dnia wybraliśmy się jeszcze na spacer wzdłuż zachodniej linii brzegowej. Przez pewien czas była nawet widoczna delikatna zorza, jednak tego wieczora nie wydarzyło się na niebie nic spektakularnego. Dla mnie jednak, jako miłośniczki astronomii i nocnego nieba, widoki były wyśmienite. Światła miasta pozostały w tyle, natomiast przed sobą miałam ciemne, bezchmurne niebo z milionami gwiazd - punkt obserwacyjny wręcz dokonały, żałuję jedynie, że nie mogłam mieć ze sobą mojego teleskopu.
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Nocne niebo nad Tromsø
Gdy wróciliśmy późnym dość wieczorem do hotelu, zakładaliśmy, że tej nocy nic się już nie wydarzy. Po całodziennych wrażeniach spać też się jednak nie chciało, więc włączyłam laptopa, by sprawdzić jakie jeszcze atrakcje ma do zaoferowania Tromsø. Co chwilę jednak odświeżałam stronę Virtual Tromso, na której prognozowana jest aktywność zorzy polarnej oraz umieszczona jest kamera z widokiem na niebo nad Tromsø (live streaming). 

Kilka minut po godzinie 3:00 coś zaczęło się zielenić w obrazie kamery. Wyszłam na taras i okazało się, że delikatna zielona łuna rzeczywiście jest widoczna. Rozstawiłam się więc z aparatem i obudziłam kolegę, aby nie przegapił, jeśli faktycznie coś miałoby się na niebie dziać. A działo się i to dużo! W ciągu kilku minut delikatna zielona poświata rozwinęła się w eksplozję zieleni i czerwieni. Zmieniała swój kształt bardzo szybko, by w ciągu kilku minut rozciągnąć się długim łukiem wzdłuż całego nieba. Rozmyła się po niebie i zniknęła, a my nie mogliśmy wyjść z podziwu tego, co przed chwilą zobaczyliśmy. Pierwszy raz w życiu widziałam zorzę, na dodatek tak jasną.
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Piąty dzień naszego pobytu w Tromsø postanowiliśmy poświęcić na odwiedzenie kolejnych popularnych miejsc, oferowanych przez to wspaniałe miasto. Na początek wybraliśmy się do muzeum w całości poświęconego Arktyce. Polaria to nowoczesne muzeum, które zostało wybudowane w 1997 roku. Z zewnątrz budynek przypomina ogromne, nasuwajace się na siebie płyty kry lodowej. Wewnątrz natomiast mieści się arktyczne akwarium z morskimi ssakami i rybami zamieszkującymi ten region. Główną atrakcją są tu foki brodate. Udało nam się załapać na pokaz ich karmienia.

Jednak to nie akwarium jest tu największą atrakcją. W Polarii znajduje się panoramiczna sala projekcyjna, w której na 5 wielkich ekranach projekcyjnych wyświetlane są filmy, pokazujące bogate środowisko naturalne tej części kraju oraz ukazujące zorze polarne obserwowane w okolicach Tromsø. 
Po zobaczeniu filmów warto przejść się po salach muzeum i obejrzeć wystawy prezentujące bogatą florę i faunę tego regionu, a także wystawy poświęcone wyprawom polarnym. W budynku znajduje się nawet mini ścianka wspinaczkowa, a także sklep z pamiątkami - do dziś żałuję, że od razu nie kupiłam kubka na kawę, który pod wpływem ciepła, zmienia się w zorzę polarną ;-)

Bilet wstępu (dorośli): 120 NOK
Arktyczne akwarium - Polaria
Obok Polarii znajduje się Norsk Polarinstitutt czyli Norweski Instytut Polarny, który jest narodową instytucją Norwegii do badań polarnych, a prowadzony jest pod patronatem Norweskiego Ministerstwa Środowiska. Założony został w 1928 roku. Instytut organizuje wyprawy na Arktykę i Antarktydę, a także posiada stację badawczą na Ny-Ålesund (miejscowość na wyspie Spitsbergen archipelagu Svalbard), której biura znajdują się w Tromsø i Svalbard.

Po zwiedzeniu muzeum wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy na północno-wschodnią część wyspy. Naszym celem był Nordnorsk vitensenter czyli Centrum Nauki Północnej Norwegii. Jeśli mieliście kiedyś okazję odwiedzić warszawskie Centrum Nauki Kopernik, to Nordnorsk vitensenter jest jego norweskim odpowiednikiem, tylko na nieco mniejszą skalę. 
Nordnorsk vitensenter jest popularnym ośrodkiem naukowym, mieszczącym się w kampusie Uniwersytetu w Tromsø. Centrum powstało 29 sierpnia 2002 roku, a znajdujące się tam wystawy dotykają różnych dziedzin nauki takich jak: energia i środowisko krajów północnych, ich zasoby naturalne, klimat i pogoda, astronomia czy ciało ludzkie i umysł. Wszystkiego można tam dotknąć, spróbować swoich sił zarówno w wyzwaniach fizycznych jak i naukowych łamigłówkach. Mnie jednak najbardziej zainteresował film wyświetlany pod kopułą planetarium, o jedynej słusznej tematyce - czyli o polowaniu na zorze polarne.

Tego dnia mieliśmy niewiele czasu na dokładne zwiedzenie centrum, ze względu na dość późną porę, o której do niego dotarliśmy, dlatego postanowiliśmy wrócić tu jeszcze następnego dnia.

Bilet wstępu (dorośli): 100 NOK
Nordnorsk vitensenter czyli Centrum Nauki Północnej Norwegii
Nordnorsk vitensenter czyli Centrum Nauki Północnej Norwegii
W pobliżu Nordnorsk vitensenter znajduje się Tromsøysundtunnelen, czyli podmorski tunel, łączący wyspę Tromsøya ze stałym lądem.

Wieczorem wybraliśmy się na pobliską polanę (która okazała się cmentarzem - dzięki za odświeżenie pamięci! ;-)), żeby ponownie spróbować wypatrzeć zorzę - pojawiła się wprawdzie, ale na krótko i była raczej słabiutka, w porównaniu do tej, którą widzieliśmy poprzedniej nocy.
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Szósty i zarazem ostatni dzień pobytu w Tromsø miał być jednocześnie najważniejszym, bo właśnie na ten dzień, a w zasadzie wieczór, prognozowana była bardzo silna zorza polarna. Zgodnie z planem, najpierw pojechaliśmy ponownie do Nordnorsk vitensenter - wszystkie eksponaty obejrzeliśmy dokładnie z każdej strony, spróbowaliśmy swoich sił we wszystkich wyzwaniach fizycznych i umysłowych (węzły z zaczepionymi na końcu obręczami nas pokonały, ale kiedyś tę łamigłówkę rozpracuję, nie odpuszczę!) i wybawiliśmy się co nie miara. 

A później wróciliśmy do hotelu, żeby przygotować się na ten długo wyczekiwany wieczór. Uzbrojeni w ciepłe ubrania, termosy z gorącymi napojami, aparat i statyw, wyruszyliśmy w stronę południowo-zachodniej części wyspy, aby ustawić się w odpowiednim miejscu i być gotowym, jak tylko zorza się pojawi. To, co działo się tej nocy na niebie, jest nie do opisania słowami. Zorza rozszalała się tak bardzo, że mój aparat pracował prawie 3 godziny bez przerwy. Efekt zdjęciowy przerósł wszelkie moje oczekiwania, a tańcząca na niebie zorza sprawiła, że wyjazd mogę uznać za spełniony w 200%.
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Niesamowita zorza polarna w Tromsø
Te kilka dni w Tromsø było najwspanialszym i najbardziej niezwykłym przeżyciem, jakie dotychczas miałam okazję doświadczyć. Dlatego, gdy następnego dnia trzeba było wsiąść w samolot, z wielkim żalem rozstawałam się z tym miejscem. Na szczęście smutek rozstania, lekko złagodzony został przez fakt, że nie mieliśmy lotu bezpośredniego do Warszawy, tylko (tak jak i przylot) przesiadaliśmy się w Oslo i akurat tym razem mieliśmy trochę czasu na zwiedzanie miasta. 

Jednak o samym Oslo i o tym, co warto tam zobaczyć, napiszę przy którejś z kolejnych notek, bo już za dwa tygodnie lecę tam znowu, więc będę mogła porównać zimowe i wiosenne atrakcje tego miejsca. Czekam z utęsknieniem, by znaleźć się ponownie w mojej ukochanej Norwegii.

W notce podałam ceny przelotów, noclegów, koszty wejściówek do muzeów i innych atrakcji, więc orientacyjnie można wyliczyć, ile pieniędzy trzeba mniej więcej odłożyć na taką wyprawę. Do tego dochodzą jeszcze koszty biletów autobusowych (bo nie wszędzie da się dotrzeć pieszo) oraz bieżących zakupów.

Agnieszka

Logika zaprowadzi cię z punku A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. - Albert Einstein

0 komentarze: